Rekolekcjonista ksiądz Szymon Stułkowski rozpoczął głoszenie swojej nauki od uświadomienia nam parafianom wielkiego szczęścia, jakim jest wzniesienie świątyni, dokonane własnymi siłami, własną pracą i ofiarnością. Wartość tę ksiądz Szymon potrafił jasno dostrzec, bowiem w jego rodzinnej parafii kościół wspólnota katolicka otrzymała po niemieckich ewangelikach. I owa świątynia nie miała dla tej wspólnoty takiego silnego emocjonalnego odniesienia, jak ma to miejsce w przypadku włożonego wspólnego trudu w jej powstanie.
W kolejnych dniach objaśniał nam spokojnym ciepłym ewangelicznym głosem symbole związane z obrządkiem konsekracji kościoła, przygotowując nas cierpliwie do ich pełnego odczytania w dniu, w którym będą harmonijnie następować po sobie.
W poniedziałek ojciec Szymon rozważał znaczenie wody, wskazując na jej bezcenną wartość dla życia człowieka i jej uświęconą moc dla chrześcijan. Aby nie być gołosłownym postawił obok mównicy duże ocynkowane wiadro i dolewał co pewien czas do niego czystej wody z dzbana. Dźwięk przelewanej czystej wody rozlegał się pośród ciszy zasłuchanych zgromadzonych wiernych i pobudzał do refleksji nad tym z pozoru pospolitym darem Boga, a jakże dla nas ludzi i całej przyrody ważnym.
Odwoływał się do wezbranych wód biblijnego potopu, do cudownego przeprowadzenia Izraelitów przez Morze Czerwone i do wód Jordanu, w których również Jezus dał się ochrzcić Janowi. I właśnie przy wodzie chrztu, tym pierwszym sakramencie, ksiądz rekolekcjonista zatrzymał się dłużej. Pragnął nam uzmysłowić niezwykłą wartość wody chrztu nie tylko słowami, ale i odczuć poprzez zanurzenie ręki w poświęconej wodzie w chrzcielnicy i uczynienie znaku krzyża. Wszyscy zgromadzeni powtórzyli drogę od drzwi kościoła do ustawionej z prawej strony ołtarza chrzcielnicy, przesuwając się w procesualnym porządku jeden za drugim wielbiąc pieśnią Pana.
Ojciec Szymon przywołał też dawny obyczaj przytwierdzania do ściany domu w pobliżu wejścia kropielnicy, w której zawsze była święcona woda, a domownicy wychodząc z domu zanurzali w niej rękę i czynili znak krzyża i niejako nieśli go w trudy dnia. Uznał ten dawny zwyczaj za godny wskrzeszenia i nawet wskazał miejsce na ulicy Woźnej, gdzie różne piękne w kształcie kropielnice można nabyć.
We wtorek mieliśmy okazję doświadczyć znaku światła w symbolice chrześcijańskiej, którą oddaje palący się zawsze podczas mszy Paschał. Tak, doświadczyć, gdyż każdy obecny na mszy mógł podejść do ołtarza i zapalić od Paschału właśnie swoją świecę, i poczuć ciepło jej płomienia, który ma nam przypominać o naszym posłannictwie głoszenia Ewangelii nie mieczem, ale ciepłem łagodnego serca. Znów przeszliśmy w procesji od drzwi kościoła do Paschału, od którego nabraliśmy światła do naszych rąk, wielbiąc pieśnią Pana.
Ta niezwykła procesja w spokojnym rytmie pieśni uwielbienia oddziaływała kojąco na duszę i ciało, była wyraźnym kontrastem do niespokojnego, pełnego napięć i pośpiechu dnia poza murami tej świątyni, była niejako apelem o przywrócenie świętego nieśpiesznego porządku Boskiego, wlewała ufność w Bożą opatrzność.
Środa była dniem kadzidła, którym okadza się ołtarz, Biblię oraz lud Boży na znak czci oraz obecności Boga. Unoszący się z kadzielnicy dym i woń pozwalają nam poczuć zmysłami obecność Boga i naszą dla niego cześć. Po raz kolejny mogliśmy doświadczyć owej niezwykłej spokojnej procesyjnej wędrówki do ołtarza, tym razem aby wrzucić na rozżarzone węgle ziarenko kadzidła i dostrzec w owych rozżarzonych węglach miłość Chrystusową, z której źródła mamy czerpać swą chrześcijańską moc.
Czwartek przyniósł rozważanie namaszczenia świętym olejem krzyżma, którym ksiądz biskup namaści ołtarz oraz ściany świątyni w miejscach zawieszonych zacheuszek . Namaszczenie symbolizuje przenikanie Boga w ludzką rzeczywistość, w ciało namaszczanego i mury kościoła, w którym gromadzą się jego wierni.
Podczas święceń świętym olejem namaszcza się dłonie kapłanów, dłonie które mają sprawować Ofiarę Przeistoczenia podczas mszy świętej. Namaszcza się także dzieci podczas obrzędu chrztu i chorych w ostatnim już w kolejności sakramencie.
I w tym dniu udaliśmy się w procesualnym porządku do ołtarza, aby ksiądz rekolekcjonista namaścił nas pachnącym olejkiem nardowym, wypowiadając słowa modlitwy: „ Rozsiewaj woń Chrystusa” Towarzyszył nam śpiew do słów z Listu św. Pawła do Koryntian
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Piątek był dniem uwielbienia Serca Jezusowego, którego imię nosi nasza świątynia, a figura Chrystusa z promieniami wychodzącymi z jego serca znajduje się w centralnym miejscu, nad ołtarzem. Znów udało się księdzu Szymonowi w szczególny sposób powiązać własne doświadczenie kultu i uwielbienia Jezusa z ewangelicznym przesłaniem. W tym dniu po zakończeniu mszy trwaliśmy na adoracji Najświętszego Sakramentu uwielbiając Go pieśnią i modlitwą.
Sobota wieńczyła rekolekcje rozważaniem Ewangelii przypadającej na ten dzień oraz obrazu sprzed tysiąca lat przedstawiającego uzdrowienie paralityka w Kafarnau. Wnikliwa analiza poszczególnych scen obrazu, który my słuchacze też mogliśmy dzięki zastosowaniu nowoczesnej techniki zobaczyć, stała się okazją do głębokiego odczytania zamysłu artysty sprzed już tysiąca lat, a więc wtedy kiedy nasz kraj przyjął chrześcijaństwo. Odczytaniem sensów przedstawionych w tej ewangelicznej scenie spuentował ksiądz Szymon rekolekcje, ukazując znaczenia wiary w uzdrowienie naszej duszy i ciała. I podkreślił, że to od nas będzie zależało, czy nasza wiara ostanie się w Suchym Lesie, w okolicy i naszej ojczyźnie. To od nas będzie zależało, czy w tej naszej świątyni będą się gromadzić przez następne pokolenia wyznawcy Chrystusowej wiary.
Warta zapamiętania jest również myśl, z pozoru tylko banalna, wyrażająca przekonanie, że wspólnotę zakorzenić trzeba w Chrystusowej miłości, bowiem budowanie jej na przyjemnych tylko doznaniach jest budowaniem na piasku, bo prędzej czy później okaże się, że jej członkowie mają swoje wady, zagrażające owemu sympatycznemu byciu ze sobą.
Kościół wypełniony był wiernymi każdego dnia, może nie po brzegi, ale można rzec, że przybyliśmy na nie licznie. I nie był to czas stracony, bo mieliśmy okazję doświadczyć wszystkimi zmysłami zanurzenia w innej rzeczywistości. Mieliśmy okazję zbliżyć się do tajemnicy Boga poprzez piękno słowa i obrzędu, aktywnie uczestnicząc w tworzeniu owego piękna. To tak jakbyśmy sami współtworzyli piękny symfoniczny koncert.
Grażyna Warczyńska