W ostatnim numerze „Frondy" znalazłem tekst - radykalny i nieco jednostronny, ale wiele mówiący - który twierdzi, że Europa jest kolonią. Że już została skolonizowana przez kulturę laicką (G. Górny, Europa czeka na dekolonizację, Fronda 62 (2012) 211-217).
a. Kulturę tę można określić różnymi słowami: laicka, sekularna, liberalna, post oświeceniowa. Istotne jest to, iż jest to kultura materialistyczna, która odrzuca niemal wszystkie istotne elementy nauczania chrześcijańskiego (istnienie osobowego Boga, grzech pierworodny, wcielenie Syna Bożego, zmartwychwstanie ciał, możliwość wiecznego potępienia itd.).
Obecnie kultura laicka stała się dominującą w Europie nie tylko pośród ludzi niewierzących, ale również wśród tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami. Dzisiaj powszechnie chrześcijanie nie myślą o sobie i nie rozumieją siebie - przede wszystkim - w kategoriach własnej religii, ale w kategoriach laickich, które pozostają obce ich własnej tradycji chrześcijańskiej.
Autor podaje prosty przykład, dotyczący większości chrześcijan w jakimkolwiek kraju europejskim. Otóż, kiedy słyszą oni w mediach, że Kościół powinien coś zrobić, to niemal automatycznie adresują te uwagi do biskupów i księży, czyli nie identyfikują się z Kościołem. Kościół traktowany jest przez nich jako instytucja zewnętrzna. Tym samym dzisiejsi „chrześcijanie" reprezentują laicki sposób widzenia, gdzie religia jawi się jako rzeczywistość mieszcząca się obok ich życia.
Proces ten zaszedł tak daleko, że wielu chrześcijan nie ma już nawet pojęcia, iż myśląc o własnej religii, posługują się obcymi tejże religii kategoriami. Większość nominalnych chrześcijan w Europie przyjęła - często nieświadomie - kształt charakteryzujący plemiona kulturowo podbite. Lud Boży stał się ludem skolonizowanym.
b. A kultura ludów skolonizowanych jest głęboko dualistyczna. Charakteryzuje się ona pęknięciem między własną kulturą (którą uważa się za gorszą, peryferyjną, anachroniczną, zaściankową), a kulturą dominującą (uznawaną za wyższą, bardziej prestiżową, dającą awans towarzyski i społeczny). W związku z tym w ludach skolonizowanych rodzi się kompleks niższości. Wstydzą się one własnej kultury, z której nie do końca mogą się wyrwać i usiłują ją tak zmienić, by jak najbardziej upodobniła się do kultury dominującej.
W tym momencie autor artykułu wspomina historię, z jaką zetknął się podczas pobytu na Białorusi. Dwóch białoruskich chłopów szło pieszo ze wsi do miasta, rozmawiając ze sobą po drodze po białorusku. W momencie, gdy tylko przekroczyli granicę miasta, natychmiast przeszli na język rosyjski, chociaż do ich rozmowy nie przyłączyła się żadna nowa osoba. Zapytani, dlaczego tak zrobili, odpowiedzieli: „Po białorusku to my możemy sobie rozmawiać u siebie na wsi, a w mieście trzeba rozmawiać po miastowemu, to znaczy po rosyjsku". Nic więc dziwnego, że w stolicy Białorusi mówi na co dzień po białorusku zaledwie kilka procent mieszkańców.
Nominalni chrześcijanie przypominają owych białoruskich chłopów. Gdy wkraczają w przestrzeń publiczną, porzucają sposób myślenia i postępowania charakterystyczny dla własnej religii i przejmują obce wzorce. Mało tego, są z tego dumni. Osoba wybrana niedawno marszałkiem Sejmu chwaliła się, że kiedy tylko przekracza próg swojego urzędu, pozostawia za sobą swoje chrześcijaństwo. To porażający przykład skolonizowanej mentalności chrześcijańskiej. Tego typu postawa - rugująca religię ze sfery publicznej w prywatność - sprawia, że choć w Europie przeważają ludzie, którzy nazywają się chrześcijanami, to kiedy faktycznie nadchodzi moment składania świadectwa - pozostaje ich niewielu.
W sytuacji konfliktu nominalni chrześcijanie opowiedzą się raczej za wskazaniami kultury dominującej, niż za wymogami swojej religii. Bagatelizują przy tym wagę własnych wyborów, a ich argumentacja w tym momencie przypomina jako żywo - podszytą kompleksem niższości - retorykę przedstawicieli ludów skolonizowanych. Kryje się za tym akceptacja obcego spojrzenia na własną tradycję, która jawi się jako niepełnowartościowa, drugorzędna i archaiczna.
Jednym z najczęstszych argumentów, mających usprawiedliwić defensywną postawę nominalnych chrześcijan w życiu publicznym jest stwierdzenie, że nie chcą narzucać swoich przekonań innym. Tym samym jednak rezygnują nie tylko z narzucania, ale w ogóle z prezentowania własnej wiary i składania świadectwa. Ta postawa potrafi być tak głęboko uwewnętrzniona, że wprost blokuje ona wyrażanie wiary nie tylko w sferze publicznej, lecz nawet w życiu osobistym. Jeden z byłych liderów kontrkultury w Polsce opowiadał, że kiedy nawrócił się na katolicyzm, miał duże opory, żeby u siebie w domu modlić się na kolanach, gdyż nawet przed samym sobą wstydził się takich gestów i uważał je za żenujące.
c. Jeśli laicyzacja jest rodzajem mentalnej kolonizacji, to warto przyjrzeć się stosunkowi kolonizatorów do ludów podbitych. Niemiecki historyk Andreas Kappeler - w swej pracy o Ukraińcach w imperium rosyjskim - wyróżniał trzy kategorie, w jakich Rosjanie opisywali ludność ukraińską. Pierwszą z tych kategorii stanowili małorusi, drugą - mazepińcy, a trzecią - chochły. Małorusów hołubiono, gdyż byli lojalni wobec caratu i uważali się za część wielkiego narodu rosyjskiego. Ich ukraińskość ograniczała się do lokalnego kolorytu. Mazepińców (czyli zwolenników hetmana Mazepy) nienawidzono, gdyż opowiadali się na niepodległością Ukrainy i występowali przeciwko imperialnym zakusom Rosjan. Chochłami natomiast gardzono jako nieuświadomionym chłopskim bydłem.
Analogiczny jest stosunek współczesnej kultury laickiej do chrześcijaństwa. W roli małorusów występują tzw. katolicy postępowi, którzy uznają dogmaty świata laickiego za swoje własne. Z tej też racji są akceptowani i chwaleni przez główny nurt kultury laickiej. Religia w ich wydaniu jest tylko jednym z wielu folklorystycznych odcieni na pluralistycznym rynku idei. Jest jedną z wielu równorzędnych dróg zbawienia; ani gorszą, ani lepszą od pozostałych. Odpowiednikami mazepińców są katolicy integralni, którzy nie dają sobie narzucić obcych wzorców myślenia i postępowania, dlatego przeciwko nim kieruje się furia kolonizatorów, którzy wysuwają wobec nich oskarżenia o fundamentalizm, nietolerancję czy ksenofobię. Chochłami natomiast są rzesze przeciętnych chrześcijan, traktowanych z politowaniem, jako nieuświadomione masy, tkwiące w zabobonie.
Fakt, iż tak wielu katolików nie wie dzisiaj, czym tak naprawdę jest chrześcijaństwo, to najbardziej wymowny dowód skolonizowania Kościoła. Chrześcijaństwo jest często traktowane tylko jako rodzaj pewnego kodeksu moralnego. Jako przestarzały system nakazów i zakazów etycznych, uzupełniony określonym sposobem przeżywania własnej duchowości. Tymczasem w centrum chrześcijaństwa znajduje się osobowa relacja z Chrystusem, bez której chrześcijaństwo zamienia się w jakąś karykaturę.
ODPOWIEDŹ KAPŁAŃSKA
Czy Chrystus zostawiłby swoją wiarę na zewnątrz z chwilą przestąpienia progu rzymskiego urzędu? Czy tak postąpiliby pierwsi chrześcijanie? Oni stali się świadkami Ewangelii, często za cenę własnego życia. Dzisiaj nikt nie wymaga od wyznawców Chrystusa w Europie takiej ofiary. Dzisiaj wystarczy czyjeś zmarszczenie brwi, uśmieszek pod nosem, drwiny kolegów, przygana szefa, krytyka w prasie.
Dlatego dzisiaj zadaniem każdego autentycznego chrześcijanina z osobna jest wyzwolenie się ze stanu mentalnej kolonizacji i powrót do własnej tożsamości. W o wiele większym stopniu - ze względu na sprawowany urząd - jest to palące zadanie kapłanów.
Naszą odpowiedzią na laicką kolonizację będzie „ewangelizacja", czyli normalna praca duszpasterska.
Odpowiedzią będzie „nowa ewangelizacja", czyli duszpasterstwo skierowane do tych, którzy zaniechali praktyk chrześcijańskich. Odpowiedzią będzie missio ad gentes - skierowana do tych, którzy jeszcze nie znają Chrystusa (por. Africae munus, 160). .
Sercem wszelkich działań ewangelizacyjnych jest głoszenie osoby Jezusa, wcielonego Słowa Bożego, umarłego i zmartwychwstałego, na zawsze obecnego w swoim Kościele.
Fragmenty homilii: Abp Stanisław Gądecki, Kolonizacja, ewangelizacja, nowa ewangelizacja i misja.Wielki Czwartek (Katedra Poznańska - 5.04.2012).